Udało się! Stworzyłam swoją pierwszą ofertę zawierającą informacje o moich usługach i cenach, którą możecie znaleźć na stronie. Cieszę się bardzo z tego powodu, bo od dłuższego czasu czułam, że będę musiała się z tym zmierzyć. A dlaczego tworzenie tego cennika trwało tak długo? Zapraszam do czytania o mojej – dość trudnej – relacji z wyceną i zarabianiem.

 W tym artykule dowiesz się:

  • jakie były moje początki z zarabianiem pieniędzy?
  • co wpływa na cenę moich projektów?
  • po co właściwie mi pieniądze?

 

Początki pracy jako projektantka

Zacznę od tego, że projektowanie mam we krwi, a zarabianie niekoniecznie. Mam na koncie projekty wykonane za darmo lub prawie za darmo, które są świetnymi realizacjami i dały mi mnóstwo satysfakcji. Uczestniczyłam też w bezpłatnych wakacyjnych praktykach i stażach – i tam również czułam się spełniona podglądając “prawdziwą” pracę, która dla mnie wciąż nie wiązała się z wynagrodzeniem. Na studiach dostawałam stypendium naukowe, mieszkałam w akademiku, a kanapki z żółtym serem i keczupem były dużo tańsze niż obecnie. Czułam się zaopiekowana i pracowałam z dużym zaangażowaniem dobrowolnie. I choć była to super lekcja zawodu i warsztatu, to mrugając okiem dodam, że to nie był dobry start do nauki zarabiania. 

 

Praca dla społeczności i realna zmiana świata

Na studiach podejmowałam się prac projektowych płynących z otaczającego mnie środowiska. A co najważniejsze – pracowałam zespołowo. Zarówno w zespole projektowym studentów, jak z innymi studentami jako moimi “klientami”. Wszyscy poświęcali swój czas i zaangażowanie. Projektowałam “za darmo”, ale w zamian dostawałam pomoc: pomysły, informacje, aktywne uczestnictwo w procesie,  „żywą” realizację. Dostawałam też szczerą wdzięczność za wykonaną pracę. No i to była moja waluta!  O jakich projektach tu myślę? O identyfikacji obchodów 70-lecia Politechniki Łódzkiej, brandingu festiwalu dla studentów informatyki, czy systemie piktogramów dla Studenckiego Radia Żak. To właśnie te projekty sprawiały, że jako młodociana projektantka czułam się zawodowo nie do zatrzymania. Czułam, że właściwie mogę wszystko.

 

Och nie, tylko nie pieniądze…

Zaczęłam wyceniać swoje zlecenia. Gdy moje stawki rosły, pieniądze „psuły” wszystko. Po pierwsze psuły mi humor – nie wiedziałam, jak robić wyceny, wyceny zabierały czas, a ja chciałam już przecież projektować. Przygotowywałam więc wyceny w oparciu o czas pracy, ale przez to czułam się jak narzędzie, a nie jak partner. Po pierwsze – jak wycenić zaangażowanie? Po drugie – pieniądze wprowadzały nowe wyzwania w komunikacji i warunkach współpracy. Druga strona inwestowała, więc zaczynała być stroną kupującą, a ja coś sprzedawałam. Pojawiły się obawy i konieczność stawiania granic. Zamiast dzielić się pomysłami jak ze sprzymierzeńcem, próbowałam pilnować standardów: dwie propozycje w dobrej jakości i werdykt. Moje ludzkie zwierzę w środku płakało, bo nagle zaczęłam dostawać poprawki, zamiast kibicowania i głaskania, które znałam wcześniej. Jednocześnie wiedziałam, że skoro pieniądze odbierają mi motywację do pracy – a jest to moja praca zarobkowa, to muszę coś z tym zrobić.

 

Problemy ze standaryzacją cen

Gdy już przepracowałam, że płatne projekty też mogą powstawać zespołowo, trzeba było przyjrzeć się moim wycenom. Jak bumerang wracały do mnie problemy. Na przykład: Podobny zakres prac latem i zimą wyceniałam inaczej. Choć mój wysiłek faktycznie zmieniał się w zależności od etapu w życiu, wiedziałam, że przecież tak nie można tego zostawić. Zaglądałam do wyceny sprzed kilku miesięcy i nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego wyceniłam w ten sposób dany projekt. Sytuację ratowała stała współpraca z większą firmą. Raz ustalona stawka i praca w zespole z pracownikami etatowymi z ramienia klienta, spotkania w cotygodniowych sprintach – te czynniki sprawiały, że mogłam nie myśleć o kwotach i po prostu pracować. Wiedziałam jednak, że to nie jest rozwiązanie mojego problemu.Gdy prowadzisz własną działalność i nie chcesz myśleć o pieniądzach, okazuje się, że w praktyce musisz myśleć o nich cały czas. A jak już wiecie: to nie jest dla mnie. 

Myślę o tym etapie w życiu z wyrozumiałością. Działalność na własny rachunek rozpoczynałam jako mama i potrzebowałam pracy, a szczególnie jej kreatywnego etapu rysowania i tworzenia – dla zachowania zdrowej chemii w mózgu. Był to też powód dla którego nie zawróciłam z drogi freelancera: chcąc dysponować czasem na 100% nie widziałam dla siebie żadnego miejsca do pracy na etacie. Natomiast do wycen, poza czasem, umiejętnościami i zaangażowaniem, dołączyłam kolejny, bardzo istotny czynnik: poziom stresu, który dane zlecenie wygeneruje, i elastyczny deadline. Coraz bardziej rozumiałam, jak chcę pracować. 

 

Zawodowe projektowanie z misją

Obecnie rozwiązaniem na projektowanie z misją są dla mnie moje briefy projektowe. To one pozwalają zaprosić drugą stronę do wspólnej pracy i przemycić informacje o moim procesie projektowych oraz sposobie myślenia. Przekazuję je razem z ofertą i nawet jeżeli nie wracają wypełnione, pokazują, że wspólny cel projektowy jest dla mnie tak samo ważny jak kwota wynagrodzenia w ofercie. Pomaga mi również wszystko to, co robię na stronie internetowej – opowiadanie o sobie i prezentowanie krok po kroku procesu tworzenia projektu. Skoro najlepiej pracowało mi się ze znajomymi osobami, dam się tutaj trochę poznać. 

 

Cennik

W moim aktualnym cenniku znajdziesz etapy prac niezbędne do wykonania danego projektu – i to konieczność przejścia przez każdy z nich dyktuje cenę minimalną za wykonanie projektu. Natomiast finalna cena za zlecenie zależy od jeszcze kilku bardziej zmiennych czynników – są one wypisanych w tabelce. Zainteresowana osoba może łatwo przewidzieć, czy te czynniki dotyczą jej projektu, i oszacować ostateczny koszt. Wszystko rozpisane uczciwie i bez wątpliwości!

[Archiwum

[archiwum] Oferta 2023 na dzień publikacji tego wpisu – Usługi z zakresu projektowania graficznego

 

Dlaczego tak tanio? 

Pojawia się dość przewrotne pytanie: dlaczego tak tanio? Tak! W mojej ocenie grafika powinna być wyceniana wysoko – życzę tego sobie i całej branży! Jednak obecne warunki na rozwój biznesu w Polsce są bardzo trudne. Choć wśród projektantów mało się o tym mówi, polski rynek jest bardzo nierówny w swoich możliwościach. Wynagrodzenia w dużych miastach i małych miasteczkach różnią się diametralnie. Różnice znajdziemy również między miastami, czego doświadczam pracując w Łodzi. Chciałam tak napisać swój cennik, żeby był osiągalny także dla przedsiębiorców działających poza Warszawą, a przy tym zachować ustalony dla siebie standard.

 

Po co zarabiać?

Na sam koniec tego najdłuższego z wpisów, czas na trochę przewrotną część. Czytając kwoty przy ofertach, każdy widzi coś innego. Jeżeli chcesz, powiem Ci, co ja widzę za moimi kwotami. Marzę o dobrze płatnych regularnych zleceniach, bo chcę działać dalej jako projektantka. Wiem, że wykonuję dobrą pracę, ale żeby pracować, nie mogę mieć problemu z płynnością i opłatami. W pracach koncepcyjnych i organizacyjnych pomaga mi moja wspaniała asystentka. Dzięki niej każdy pomysł sprawdzam dwa razy, wyłapuję więcej błędów. Byłoby wspaniale móc wynagradzać lepiej jej pracę! Chciałbym też wciąż opowiadać o każdym zrealizowanym projekcie tak dużo, jak teraz – na mojej stronie bądź w formie materiału wideo. Chciałabym ze spokojem kupować książki branżowe (zwłaszcza wtedy, kiedy są mi potrzebne) i odwiedzać wystawy, które zaowocują inspiracjami i przyniosą nową wiedzę. Chciałabym też po prostu żyć, pracować, rozwijać dziedzinę jaką jest projektowanie. To chyba opis, który pasuje także na Patronite – może to moja przyszłość? Zleć mi swój projekt i zostań “patronem” mojej firmy! 😉

Co składa się na wycenę Co składa się na wycenę